poniedziałek, 6 stycznia 2014

1 % dla dzieci z Laare


Istnieje możliwość podarowania 1% podatku na wsparcie naszych dzieci, wystarczy tylko w rocznym zeznaniu podatkowym w odpowiednich polach podać KRS naszej Fundacji: 0000282796 a jako cel szczegółowy wpisać Laare.



niedziela, 5 stycznia 2014

Nowa szkoła na końcu świata!

Ndumuru - zapomniana wioska w sercu sawanny i niezapomniane chwile wśród  tych, do których nas Pan Bóg posyła codziennie. Proboszcz twierdzi, że jestem pierwszą siostrą zakonną, która postawiła stopę na stepach sawanny w Ndumuru. 




Historyczny moment i ogromne wzruszenie, bo jakoś trudno to wszystko sobie wyobrazić. Ja? Pierwsza? Niesamowite! Do wioski Ndumuru jeździliśmy już od początku pobytu w Laare i za każdym razem wracaliśmy z postanowieniem, że trzeba coś zrobić, by ci ludzie, nasi parafianie, poczuli się choć trochę częścią wspólnoty. Ndumuru to odległość  tylko trzydziestu km od Laare, najbardziej oddalona kaplica dojazdowa parafii, która w porze deszczowej zupełnie zostaje odcięta od reszty świata. Dzieciaki do najbliższej szkoły chodzą pieszo po 18 km i często po prostu tam nie docierają, bo są tak głodne i spragnione, ze zatrzymują się przy pierwszym lepszym stadzie kóz, krów lub wielbłądów, pomagają pasać bydło, by w zamian dostać kubek mleka. I gdy w Laare dzieciaki próbowały poznawać powoli tajniki komputera tam na sawannie, w tym samym czasie dzieci uciekały ze swoimi stadami, bo Nomadowie somalijscy z łukami i strzałami w rękach forsowali dostęp do wody. Inny świat, ale te same dziecięce marzenia. 

Dzieci z Ndumuru marzyły o szkole od dawna.


Początkowo planowaliśmy przywozić je codziennie do szkoły w Laare, niestety realia sawanny przeszkadzały nam, bo albo drogi w czasie deszczu były nieprzejezdne, albo stada w czasie suszy potrzebowały zmienić miejsce pobytu szukając bardziej urodzajnych ziem z dostępem do wody i tam trzeba było od nowa szukać dzieci. W ostatnich latach zmieniło się jednak to, ze studnia dla słoni w parku została wyremontowana i oddana do użytku wioski. Odtąd lud nomadów z Ndumuru zaczął prowadzić osiadły tryb życia starając się zabezpieczyć byt swoim rodzinom i stadom skupiając się wokół studni.  Rodzice zaczęli uprawiać handel z wędrującymi ludami nomadów somalijskich, a dzieciaki coraz intensywniej marzyły o zeszytach i książkach. Marzenie o szkole dla nich  zaczęło kiełkować gdzieś tam w głębi serca i każde odwiedziny na sawannie umacniały mnie w przekonaniu, ze trzeba coś z tym zrobić. Na szczęście, równocześnie te same pragnienia zasiał Pan Bóg w sercu mego proboszcza, wiec szybko znalazłam zrozumienie i pomoc, dziś pośród stepów  sawanny widać już owoce naszych marzeń, które w tym tygodniu pokryjemy dachem. Jest szkoła! 


Deo gratias! Ogromne dzięki należą się tu proboszczowi, bo to dzięki niemu wszystko nabiera realnych kształtów. Wczoraj ze wzruszeniem patrzyłam na matki, które z ogromna wdzięcznością i radością zapisywały swoje pociechy do naszej misyjnej szkoły. Mierzyłam zakurzone stopki maluchów, które już za chwile założą swoje pierwsze w życiu buty, przymierzałam mundurki szkolne i byłam pewna, że to jest właśnie święto Objawienia Pańskiego. Trzej Królowie przynieśli dary do ubogiego żłóbka, by Bogu samemu  cześć oddać i chwałę a my dziś odkrywamy ubogiego Chrystusa właśnie w tych najuboższych z ubogich i on sam jest naszą nadzieją.