piątek, 2 grudnia 2011

Wykopki ;)



Nieplanowane wykopki czekaly na mnie tego ranka, pech, bo zaplanowany mialam dzien co do minuty. Ale w Afryce samo planowanie jest strata czasu, wiec trzeba mi bylo pogodzic sie ze zmianami i cierpliwie czekac. Dokladnie mowiac wykopywalismy samochod: wykopywalismy, wyciagalismy, wypychalismy itd. Wyjazd do Kabachi mialam jako jeden z pierwszych punktow mojego programu, wyjechalismy o godz 8 rano z Saimonem, dyrektorem szkoly w Kabachi, gdzie mamy niewielka grupke dzieci objetych projektem.

Zapowiadala sie wyprawa na dwie godziny, bo chcialismy tylko dzieciom prezenty od sposnorow zawiezc i lozka i materace do nowowybudowanego domu dla Doreen i Brendy dostarczyc. Samochod ugrzazl przy pierwszym wjezdzie w busz ok 8.30 i wykopalismy go dokladnie o 17.00. Caly bozy dzien siedzialam na poboczu obserwujac akcje ratownicza, bo nie pozwolili mi panowie ani pchac ani kopac. 

Poczatkowo robilam zdjecia, ale w pewnej chwili stojac za samochodem, ktory gwaltownie probowal ruszyc, pokryta zostalam od stop do glow blotem, ktore bryzgalo spod bezowocnie krecacych sie kol samochodu. Smialismy sie wszyscy, reszta towarzystwa nie byla wcale mniej pochlapana, tyle tylko ze oni byli juz i tak cali w blocie, wiec im nie robilo to zadnej roznicy no i oni pracowali uczciwie, a ja sie platalam :)

Po tej akcji sasiedzi przyniesli mi z pobliskiego kosciola protestanckiego krzeslo, pewnie za bardzo krecilam sie pod nogami i przeszkadzalam, wiec usiadlam poslusznie i smialam sie sama z siebie. Czulam sie jak ksiezniczka blot i mokradel, brudna i mokra, ale na pieknym niebieskim plastikowym krzesle w buszu. Przybiegly dzieci i oslodzily mi cale popoludnie, biegaly i bawily sie blotem lepiac garnki i zwierzeta domowe. Z nimi czas mi jakos szybciej plynal. Pozniej mezczyzni znalezli zajecie dla dzieciakow, kazali im zbierac kamienie i wsypywac pod podniesionego land rovera.

I to tak naprawde pomoc dzieci pozwolila nam ruszyc z miejsca i wydobyc sie z tego dolu. Zaczynalo padac i zapowiadalo sie,ze lalo bedzie znow do rana, wiec jak tylko wyswobodzilismy samochod podziekowalismy wszystkim zaangazowanym w wykopki i pojechalismy z lozkami i materacami do domu Doreen i Brendy. Zmaczona, glodna i brudna dotarlam do domu po osiemnastej, wszystkie plany przelozylam na jutro :)

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz