piątek, 15 marca 2013

Wybory, nie tylko polityczne


W zeszły poniedziałek w Kenii odbyły się wybory, w tym te najważniejsze na urząd Prezydenta. Nasze dzieci, tak jak zresztą wszystkie w kraju miały tydzień wolnego z uwagi na możliwe do wystąpienia zamieszki, toteż na misji zagościł chwilowy spokój i cisza. Mogliśmy zatem poświęcić się innym obowiązkom. W każdym dniu tygodnia było coś do zrobienia, a to lakierowanie lady w szwalni, malowanie ścian, klejenie i obszywanie wykładzin w kapliczce adoracyjnej przy parafii. No tak, wszystko ładnie się zapowiadało, ale to Afryka. Tutaj żyje się inaczej – bez planu.
W środę miały przyjechać meble do biura oraz koordynator projektu adopcji, będący Kenijczykiem oraz znającym kimeru. Niestety meble nie dojechały, tak jak koordynator, zamówionej farby do malowania ściany również nie przywieźli. To normalne w Kenii wszyscy się spóźniają, albo nie przychodzą. Dla lepszego zrozumienia przytoczę fragment Ryszarda Kapuścińskiego „Heban”:
Inaczej pojmują czas miejscowi, Afrykańczycy. Dla nich czas jest kategorią dużo bardziej luźną, otwartą, elastyczną, subiektywną. To człowiek ma wpływ na kształtowanie czasu, na jego przebieg i rytm (oczywiście, człowiek działający za zgodą przodków i bogów). Czas jest nawet czymś, co człowiek może tworzyć, bo np. istnienie czasu wyraża się poprzez wydarzenia, a to, czy wydarzenie ma miejsce czy nie, zależy przecież od człowieka. […] Czas jest istnością bierną, pasywną i przede wszystkim – zależną od człowieka. Całkowita odwrotność myślenia europejskiego. W przełożeniu na sytuacje praktyczne oznacza to, że jeżeli pojedziemy na wieś, gdzie miało po południu odbyć się zebranie, a na miejscu zebrania nie ma nikogo, bezsensowne jest pytanie: „Kiedy będzie zebranie?”. Bo odpowiedź jest z góry wiadoma: „Wtedy, kiedy zbiorą się ludzie”.
Ale wróćmy do wyborów. Kampania wyborcza rodem z ameryki, komitety samochodami i autokarami objeżdżali Kenię wzdłuż i wszerz. Plakaty rozwieszone były niemalże wszędzie, od murów po drzewa i drogi, na których dodatkowo wypisywali farbą imienia kandydatów.
Dzień głosowania przebiegł spokojnie, wręcz nawet za spokojnie, gdyż nikt (bynajmniej nie słyszałem) nie nadużywał klaksonu (to się nazywa cisza wyborcza), co na tutejszych kierowców zachowaniem jest bardzo dziwnym, gdyż normalnie dźwięki klaksonów są wszechobecne – wpisały się w kulturę, nie pełnią tylko funkcji ostrzegawczej, ale i są formą pozdrowienia.
Z rana przy punkcie głosowania ustawiła się kolejka na tyle długa, że jedna z Naszych Sióstr musiała odczekać godzinę na możliwość oddania głosu. Przed lokalem wyborczym nie można było rozmawiać. Wybory ochraniała policja oraz sami obywatele nazwijmy ich Strażą Obywatelską, czyli mieszkańcy zwerbowanymi do pilnowania porządku. Mieli oni za zadanie m.in. odsyłać osoby  które zagłosowały  z targowisk  do domów, aby nie tworzyły się zgromadzenia na ulicy. 
Wybory wygrał Uhuru Kenyatta, zdobywając 50,07% głosów. Nowe prawo i konstytucja nie dopuściły tym razem do rozlewu krwi. W 2007 roku po wyborach doszło do gigantycznych zamieszek w wyniku których zginęło według różnych danych od 1200-1600 osób, a ponad 500 000 ludzi zostało bez dach nad głową, wielu z nich pozostaje bez niego do dnia dzisiejszego.
Drugim ważnym okresem było konklawe, które rozpoczęto się w dniu wspomnienia liturgicznego św. Alojzego Orione. 266 Papieżem został Kardynał Jorge Mario Bergoglio, który jako pierwszy w historii przyjął imię Franciszek. Na zakończenie pragniemy przytoczyć część artykuł, który ukazał się na stronie www.orione.pl:
Przełożony generalny, ks. Flavio Peloso, natychmiast podzielił się radością z wyboru: "mamy nowego Ojca Świętego, a to znaczy wszystko dla naszej wiary: jest Ojcem Kościoła, biskupem Rzymu, jest słodkim Chrystusem na ziemi. Dodatkowy powód radości pochodzi stad, że Papież Franciszek zna i ceni nasze Zgromadzenie, zna księdza Orione i czci go jako świętego".
Widzieliśmy go i wysłuchaliśmy podczas swego pierwszego wystąpienia zaraz po wyborze - kontynuował ks. Flavio: taki jest jego styl: prosty, ludowy, bezpośredni, nie gwiazda, lecz człowiek wiary i modlitwy, który modli się i sprawia, że modli się za Papieża tłum z placu św. Piotra i na świecie, który prosi o ciszę i odmawia wspólnie Ojcze Nasz, Zdrowaś Mario i Chwała, jak czynią prawdziwi chrześcijanie.
Słyszałem kardynała Bergoglio podczas różnych uroczystości w Argentynie - zwierza się Przełożony generalny Małego Dzieła. Współbracia darzyli go zawsze serdecznością i podziwem. Jeśli chce się mieć pojęcie, jaki będzie Papież Franciszek, trzeba cofnąć się do Jana Pawła I: w obyciu skromny i pokorny, o prostej wierze i solidnej doktrynie, charakterze wolnym i mocnym w Panu, żywy szacunek dla osoby ludzkiej i duszpasterska gorliwość wobec ludzi ubogich.
Co do imienia pierwszy raz wybranego przez Papieża, ks. Peloso zauważa: "Imię Franciszek z pewnością wskazuje chęć rozpoczęcia z Kościołem na nowo od prostoty, istoty Ewangelii. Wiele w tych dniach mówiło się o wyzwaniach stojących przed Kościołem, jego odnowie. Również do tego Papieża kierują się słowa: "Idź naprawić mój Kościół". Franciszek, człowiek prosty, nie naprawiał Kościoła hucznymi projektami i rzucającymi się w oczy działaniami, ale świadectwem życia Ewangelią bez wyjaśnień - "sine glossa", w ubóstwie i zaufaniu Opatrzności, szukając istoty miłości i braterstwa.
Ks. Eldo Musso, Argentyńczyk, Radca Generalny, dodaje: "Mogę tylko powiedzieć, że kard. Bergoglio zawsze był bardzo bliski naszej Rodzinie Zakonnej w Argentynie i dobrze nam życzy. Odwiedzał nas wielokrotnie, przede wszystkim Małe Cottolengo w Claypole i nasze parafie Archidiecezji Buenos Aires. Wiele razy przewodniczył Eucharystii w dniu 2 lutego, dniu odnowienia ślubów zakonnych sióstr Orionistek w ich domu prowincjalnym. Wyświęcił niektórych naszych kapłanów i naszego biskupa Uriona... Zawsze był prawdziwym ojcem i duszpasterzem, pokorny, prosty, bliski ludziom, otwarty".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz