Tradycja staly sie w Laare
wielkosobotnie spotkania z rodzinami naszych ubogich dzieci objetych
projektem Nadzieja, to niesamowity czas wdziecznosci, radosci,
prezentow dla dzieci i ich rodzin i modlitwy za wszystkich naszych
adopcyjnych rodzicow. W czasie swiat byly z nami siostry Sluzebnice
Niepokalanej i ich pomoc byla opatrznosciowym darem dla misji.
To one
spedzily z nami niezliczone godziny pakujac paczki zywnosciowe na
swieta dla dzieci, one takze zajely sie przydzielaniem kazdemu
dziecku odziezy na swieta. W ostatnim roku otrzymalismy kilka paczek
z odzieza uzywana i nazbieralo sie tego tyle, ze kazdemu cos sie
dostalo na swieta. Pozniej, korzystajac z okazji, ze dzieci byly
razem z rodzicami, siostry pomogly nam zrobic kazdemu dziecku
aktualne zdjecie.
Dzieci juz jest tyle, ze moja karta pamieci
obejmuje niespelna cwietrke calej grupy :)(Zdjecia juz sa w obrobce,
wiec wkrotce dotra do adopcyjnych rodzicow) Wielka Sobota byla
naprawde WIELKA! Nie codzien bowiem zdarza sie, by dzieci pily
slodzona herbate i jadly gotowany ryz. W swieta jednak byl nie tylko
ryz i cukier w paczkach, ale i kakao, cukierki, ciastka, maka na
chapati( kenijski przysmak), olej, maka kukurydziana, makaron,sol,
przyprawy a oprocz tego krem, mydlo i drobne zabawki.
Niespodzianka
byly kurczaki. Niespodzianka ale i najwieksza radoscia jak sie
okazalo :) Z tymi kurczakami to byla cala historia, zamowilam je u
znajomego ksiedza z Meru. Przyjechal biedak w Wielka Sobote po
poludniu i jak to sam stwierdzil "pachnial swiezym miesem"
bo ponad dwie godziny podrozy do Laare spedzil w towarzystwie 400
swiezych kurczakow. Caly samochod, bagaznik i wszystkie siedzenia
zajete byly przez kurczaki. Szalenstwo!
Tak sie pieknie zlozylo, ze
zaraz po wreczeniu paczek z kurczakami rodziny zbieraly sie, by wyruszyc do domow,
wiec ostatnim punktem programu byla wspolna modlitwa za sponsorow
naszych dzieci i blogoslawienstwo ksiedza Lorenza. Duzo radosci i
wdziecznosci stalo sie naszym udzialem w tym dniu. Ludzie wracali tak
szczesliwi do domow, ze ich radosne spiewy slychac bylo jeszcze w
okolicy przez cale popoludnie.
Wiele osob zjawilo sie na Wigilii
Paschalnej w kosciele, dzieci juz w nowych ubraniach, kobiety
przepasane nowymi chustami, bo z zaoszczedzonych pieniazkow udalo
nam sie jeszcze kupic prezenty dla mam, czyli wielkoolorowe duze
chusty, zwane tutaj lesso, ktore sa tak uniwersalne, ze moga spelniac
role: plecaka, parasola, spodnicy, peleryny, nosidelka dla niemowlat,
narzuty na lozko, obrusu, a nawet w skrajnych przypadkach drzwi, gdy
takowych w chacie brakuje. I znow siostry Sluzebinice przyszly nam z
opatrznosciowa pomoca obszywajac wszystkie chusty maszynowo coby sie
nie strzepily w uzyciu.
Wieczorem uczestniczylismy w Wilgilii
paschalnej. Bylo bardzo uroczyscie, a gdy zabrzmialy dzwony i radosne
Alleluja tancom i plasom w kosciele nie bylo konca. Msza skonczyla
sie grubo po polnocy ale radosne spiewy Alleluja slychac bylo do
bialego rana.
U nas juz skoro swit pojawily sie nasze dzieci, by
przyszykowac dla wszystkich swiateczny obiad. Dziewczynki kroily
mieso, marchewke i cebule, mlodsze dzieci przebieraly ryz, chlopcy
zadbali o napoje i przygotowanie stolow i drewna opalowego. Pozniej, gdy juz wszystkie
garnki znalazly sie na kamieniach, pod ktorymi rozpalilismy ogien,
wspolnie udalismy sie do kosciola na Msze Swieta.
Po poludniu byl
obiad, zabawy sportowe, spiewy i tance, wspolne malowanie i rysowanie :niespodzianki dla mamy i taty z Polski".
Dzieciaki tak sie rozkrecily, ze nie zdazylismy tego dnia przygotowac
kina domowego. Obiecalismy, ze w czasie wakacji beda wieczory z
filmem, wiec dzieciaki czekaja cierpliwie.
W pierwszy dzien swiat
odwiedzilismy rodziny, ktore nie dotarly do nas w WIelka Sobote.
Zawiezlismy paczki zywnosciowe i prezenty dla dzieci. Rozmawialismy
z rodzicami i opiekunami. Dla naszych gosci byla to rowniez okazja,
by zobaczyc z bliska realne warunki zycia ubogich. No i jak to na Lany Poniedzialek przystalo popadalo tego dnia porzdnie w wiosce, stad
wnioskujemy, ze zaczyna nam sie w Lare pora deszczowa! Hura!