poniedziałek, 2 listopada 2015

Czas na świąteczne prezenty!

1. Jak dokonać dodatkową wpłatę aby pieniądze trafiły na prezent naszego dziecka?

FUNDACJA KSIĘDZA ORIONE CZYŃMY DOBRO
Ul. Williama Lindleya 12; 02-005 Warszawa 
Numer konta 14 1240 1053 1111 0010 4353 6691
Z dopiskiem: Laare, np ANN GAKII 246 - 100 zł prezent

2. Do kiedy zrobić przelew

Na przelewy czekamy do końca listopada! Prezenty z przelewów grudniowych będą dokonywane już po świętach Bożego Narodzenia.

3. Można poinformować nas o dodatkowym przelewie również e-mailem (adopcja.laare@gmail.com)

4. Sami mogą Państwo zadecydować co dziecku zakupić na święta, czy mają to być buty, koc czy bielizna itp. bądź zdać się na Siostry pracujące w misji.
Jeśli chcą Państwo aby zakupić konkretną rzecz dla dziecka proszę o informację e-mail (adopcja.laare@gmail.com) lub informację w przelewie
Np. EMMANUEL MUTETHIA 190 + 100 zł (buty)


Poniżej podajemy ceny rzeczy o które najczęściej Państwo pytacie:

Świąteczne ubranie:

Sukienka  2500  kshs  (100 zł)
Sweterek 1500-2000 kshs (60-80zł)
Buty 2000-2500 kshs (80-100zł)
Spodnie 1500-2000 kshs (60-80 zł)
Koszulka chłopięca 1500 kshs (60 zł)
Bielizna:  majtki, skarpetki, koszulka 1000 kshs (40 zł)

Paczka świąteczna ze słodyczami: 1000 Kshs (40zł)
chrupki, lizaki, ciastka, cukierki, gumy do żucia

Paczka świąteczną z środkami czystości: 1000kshs (40zł)
Zestaw mydeł, ręczniczek, proszek lub mydło do prania, wazelina, miska

Zabawki:
Lalka od 1000 do 2000 kshs (40-80zł)
Samochód od 500 do 2000 kshs (20-80zł)
Klocki, układanki, puzzle, zestawy zabawowe ( sklep, lekarz, konstruktor, kuchnia)
1000kshs (40zł)
Piłka 2000 kshs (80zł)

Szkoła:
Plecak do szkoły 1500 kshs (60 zł)
Przybory szkolne (zestaw) 1500 kshs (60 zł)
Książka 500-1000 kshs (20-40 zł)

Prezenty ogólne:
Materac 2000 kshs (80 zł)
Koc 1000-2000 kshs (40-80 zł)
Termos 1500 kshs (60zł)
Talerze  i kubki plastikowe 500kshs (20zł)
Lampa solarowa 4000 kshs (160 zł)

Podajemy również link do sklepu internetowego w Kenii aby sami mogli Państwo zobaczyć jakie są mniej więcej ceny: https://www.jumia.com.ng/girls-fashion/?viewType=gridView&page=4

sobota, 24 października 2015

Uwaga, Uwaga Ważna informacja!

Od jakiegoś czasu mamy problemy z naszą stroną www.czynmydobro.pl
niestety nasze serwery zostały zawirusowane, cały czas pracujemy nad istniejącym problemem.
Bardzo przepraszamy za utrudnienia! 
Gdyby ktoś miał pytania proszę o wiadomość: adopcja.laare@gmail.com



Niecodzienna akcja dla moich przedszkolaków !


Kochani!
Wielu z Was wie, że niebawem po raz szósty polecę do Laare, do dzieciaków, które zdecydowanie skradły moje serce. Niektórzy bardzo wytrwale towarzyszą mi od samego początku mojej przygody z Laare, inni często pytają co można jeszcze zrobić, jak pomóc, czego nam potrzeba, za co z serca dziękuję, a i dzięki temu mam odwagę prosić kolejny raz o pomoc! Są też tacy z którymi od tygodni nie pisałam na fb, od miesięcy nie piłam kawy, a od szkoły średniej czy gimnazjum się nie widziałam…może to będzie okazja aby znów się spotkać, na chwilę zatrzymać i porozmawiać. 

Tym razem wymarzyłam sobie aby każdy maluch w Święta Bożego Narodzenia wrócił do domu z małym podarunkiem od nas wszystkich. 
Nie chce prosić o wiele. Dzieciaki cieszą się naprawdę ze wszystkiego! 

Chciałabym zebrać dla wszystkich Szkrabów: Skarpetki, majtki, rajstopki, body, podkoszulki, koszulki (krótki i długi rękaw) i wysłać tuż przed wylotem do Kenii, aby będąc tam już na miejscu móc odebrać paczki razem z s. Alicja Kaszczuk i rozdać dzieciom, a Wam przesłać super zdjęcia!

Czas zbierania rzeczy przewiduję do 15 listopada 2015. 
Gdyby ktoś chciał o coś dopytać piszcie na adopcja.laare@gmail.com

Osoby, które chciałyby wysłać rzeczy, również mogą to uczynić:
Klaudia Zielińska
Andriollego 56/23
05-400 Otwock

*Zbieramy tylko rzeczy nowe

Pozdrawiam,
Klaudia Zielińska



niedziela, 16 sierpnia 2015

Siła



Mijają dwa miesiące od naszego powrotu z Laare. Mimo sytuacji z jakimi spotykamy się na co dzień
w Polsce, nasze myśli nadal krążą wokół Kenii i zdarzeń, które razem z mężem tam przeżyliśmy...

Na początku było słowo… naszych najbliższych: rodziców, braci, przyjaciół, znajomych. „Po co Wy tam jedziecie?!”, „Nabawicie się chorób, przyjedziecie z malarią, narobicie sobie problemów!”, „Tam są terroryści, zabiją Was!”, „Boże! Co Wy robicie?! Po co tam się pchać?!”. Lecz jakaś niewidzialna, drzemiąca siła ciągnęła nas w te niebezpieczne rejony. Ta wewnętrzna energia pozwalała nam przetrwać kołki ciosane na głowach.

Laare- wieś położona siedem godzin drogi samochodem od Nairobi; gdzieś daleko w górach, których zbocza porastają bujne, soczysto-zielone bananowce. Między nimi ukradkiem przemykają czarne mamby, a nieboskłon tną na kawałki ulotne kształty ibisów. Wśród awokado i powyginanych drzew miry chowają się prowizoryczne chaty Kenijczyków. Los ciężko ich doświadcza, a każdy dzień staje się wyzwaniem. Bieda, jaka panuje na tym terenie jest nie do opisania.




Tak żyją na wsi kenijczycy



Małe przytulasy
Podczas naszego pobytu na wolontariacie poznaliśmy warunki, w jakich wychowują się i dorastają najbiedniejsi mieszkańcy wioski. Luksusów tutaj nie ma, a prąd i bieżąca woda dla większości pozostają tylko marzeniem. W swojej misyjnej pracy spotkaliśmy dzieci uratowane od śmierci głodowej, pragnienia i chorób. Codziennie zmagaliśmy się z urokami ich sieroctwa oraz bycia odrzuconym przez najbliższych. Przemierzając kolejne kilometry zarówno tajemniczej dżungli, jak i niekończącej się sawanny poznawaliśmy przejmujące historie, które ściskały nas za serca i  których zakończenia nie znamy do dziś. Podróżowaliśmy po centralnej Kenii w poszukiwaniu młodszych i starszych dzieci w celu przekazania im paczek od sponsorów programu „Adopcja na odległość”. Wykonywaliśmy dokumentację fotograficzną, często w mało sprzyjających ku temu warunkach. Rozdawaliśmy paczki z produktami niezbędnymi do życia, przygotowane przez siostry z misji. Często wspinaliśmy się po stromych zboczach gór, aby dotrzeć do najbardziej potrzebujących. Wraz z naszym kenijskim koordynatorem przeprowadzaliśmy wywiady środowiskowe i odnajdywaliśmy dzieci, o których istnieniu dawno już wszyscy zapomnieli.
Pokój dyrektora szkoły


"Biurko Radka"

Jezioro Bogoria i gejzery
Podczas wędrówek poznawaliśmy otaczającą przyrodę. Nasze wielogodzinne spacery urozmaicały kameleony i głośne ibisy. Od czasu do czasu cień rzucały wilczomlecze kandelabrowe, osiągające ogromne rozmiary. Wokół roztaczały się szczyty górskie, pozostałości po wulkanach w postaci kraterów albo wielkie połacia sawanny zamieszkiwanej przez słonie, żyrafy, toko żółtodziobe, wikłacze sawannowe i błyszczaki rudobrzuche. Krajobraz ten dodatkowo przyprószony był czerwonym pyłem, unoszącym się w powietrzu.


Poznaliśmy Afrykę prawdziwą i dziką, w której nie mamy prawa głosu, a do lokalnych zamieszek i konfliktów lepiej się nie wtrącać. To nie była Kenia, jaką znamy z folderów reklamowych turystycznych biur podróży i kolorowych przewodników Pascal’a, a Laare to nie kurort dla wykwintnych bogaczy. Można śmiało powiedzieć, że jest to małe piekło na ziemi, gdzie ludzie z każdym dniem zmagają się z trudami życia: cierpieniem, chorobami, głodem, suszą, brakiem edukacji. To miejsce, w którym dzieci opiekują się dziećmi. Od najmłodszych lat uczą się obowiązków, które powinni wypełniać dorośli, a ich dzieciństwo ciężko nazwać beztroskim.
Mimo tych wszystkich przeciwności losu doświadczyliśmy uśmiechu dzieci i ich przyjaznego nastawienia do nas. Spędziliśmy wiele godzin w ich towarzystwie i bardzo się do nich przywiązaliśmy. Przez dwa miesiące naszej misyjnej pracy uświadomiliśmy sobie, jak wiele jest rzeczy, bez których można żyć, ale być szczęśliwym. Cieszymy się, że mogliśmy choć odrobinę pomóc i zmienić świat na lepsze. Jesteśmy kroplą w morzu potrzeb, ale im więcej będzie ludzi dobrej woli, tym świat będzie stawał się lepszy i bardziej przyjazny. Cóż możemy powiedzieć? WARTO BYŁO!!!


Aga i Naman


Przerwa w żniwach fasoli



Piki-Piki i facet z mirą pod pachą


młócenie fasoli

Mała Klaudia:)


Kolejka po obiad


Kobiety z plemienia Samburu







Endemiczny gatunek kameleona








wtorek, 16 czerwca 2015

16 czerwca - Dzień Dziecka Afrykańskiego

Kochane Dzieciaki życzymy Wam, aby każdego dnia spotykało Was coś miłego i dobrego, uśmiechu od ucha do ucha, od rana do wieczora, nieustannego odkrywania piękna i wspaniałości świata, rozwijania swoich licznych talentów! Wszystkiego Najlepszego!

czwartek, 4 czerwca 2015

Walczymy o marzenia…

Wyniki z egzaminów
Zacznijmy od tych lepszych wieści – Laura najlepszą studentką na roku! 29 maja Laura zdała ostatni i najważniejszy w tej sesji egzamin, podsumowujący Jej cały rok nauki. Wyniki rewelacyjne, wszyscy razem cieszymy się z osiągnięć i sukcesów Laury. Dzięki Wam możemy spełniać Jej marzenia. Niby niewiele – studia. Od października, czyli od przylotu Laury, wiele się wydarzyło. Co chwile jeździmy na różne spotkania do szkół, bibliotek, innych fundacji czy parafii po to, aby mówić jak zdolne jest NASZE dziecko! Dostajemy wiele miłych słów i gestów sympatii bez których nasz zapał już dawno by się wypalił. Jesteśmy Wam za to ogromnie wdzięczni! Pierwszy rok PREMED – kurs przedmedyczny, który kosztował 15 500 zł za nami. W tym miejscu chcielibyśmy podziękować z całego serca naszemu (anonimowemu) darczyńcy za opłatę jaką uiścił w całości na uniwersytecie! Dziękujemy również Pani Krystynie Król i Jej rodzinie za opiekę nad Laurą, a przede wszystkim stworzenie Jej prawdziwego Domu! Wiemy, że nie zawsze jest łatwo, ale jesteśmy pewni, że za kilka lat Laura wynagrodzi nam swoją pracą i pomocą na rzecz ubogich obywateli Kenii cały trud w pozyskiwanie środków na Jej edukację. Od 1 stycznia do 30 kwietnia 2015 roku udało nam się pozyskać kwotę 15 589,19 zł. Miesięczny koszt utrzymania Laury to koszt ok 1 200 zł w tym 500 zł opłata akademika. Akademik okazał się trafnym pomysłem, ponieważ Laura ma bardzo blisko na uczelnię a także utrzymuje kontakt z rówieśnikami ze studiów i swojej grupy anglojęzycznej. Wszystkie święta, ferie i weekendy Laura spędza z rodziną Pani Krystyny. Niestety, większość środków, które udało nam się pozyskać została wykorzystana na utrzymanie Laury: koszty wizowe, bilet do Polski, komputer, telefon, książki. Na szkołę zostaje naprawdę niewiele. 
Kochani tu po raz kolejny apelujemy o pomoc! Nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić, że Laura miałaby wrócić do Kenii, ponieważ nie uda nam się pozyskać środków na Jej kolejny rok studiów. Razem z wynikami i osiągnięciami Laury otrzymaliśmy dokument informujący nas iż do 15 października 2015 roku musimy dokonać kolejnej wpłaty – 43 000 zł! 
Prosimy pomóżcie nam, udostępniajcie wiadomość o Laurze, gdzie się tylko da. Zachęcajcie znajomych do programu Adopcji na odległość, aby Laura miała zapewnioną stałą opiekę. Sami, bez Was nie damy rady! Prosimy także i przede wszystkim o modlitwę!

Fundacja Księdza Orione Czyńmy Dobro
ul. Lindleya 12, 02-005 Warszawa
Numer rachunku na który można dokonywać dobrowolnych wpłat:
14 1240 1053 1111 0010 4353 6691
z dopiskiem: LAURA

wtorek, 19 maja 2015

Dzień Polsko-Afrykański 2015

19 maja 2015 roku w Sejmie RP odbyło się Polsko-Afrykańskie Forum Gospodarcze oraz uroczystość Dnia Polsko-Afrykańskiego. 

Polsko-Afrykańskie Forum Gospodarcze rozpoczęło się o godz. 12.00 w Sali Kolumnowej Sejmu RP. W wydarzeniu wzięli udział przedstawiciele korpusu dyplomatycznego krajów afrykańskich akredytowanych w Polsce, przedstawiciele Rządu RP, Parlamentarzyści, polscy przedsiębiorcy oraz organizacje pozarządowe.
W ostatnim panelu dyskusyjnym wzięły udział organizacje pozarządowe, w tym szczególnie Fundacja Księdza Orione, której działania przedstawiała s. Alicja Kaszczuk, laureatka nagrody „Przyjaciel Afryki”. Instytut Afrykański reprezentowała Pani Monika Kaczmarzyk, misjonarka i przedstawicielka Instytutu Afrykańskiego w Afryce. W Panelu wzięły udział również: Pallotyńska Fundacja Salvatti.pl, Fundacja Razem dla Afryki oraz Omenaa Foundation.

Centralną uroczystością Dnia Polsko-Afrykańskiego było wręczenie statuetek „Przyjaciel Afryki” w czterech kategoriach.

W kategorii społecznik statuetka została przyznana s. Alicji Kaszczuk w związku z wybitnymi osiągnięciami w Kenii przy prowadzeniu Misji W Laare (Kenia)




źródło: ia.org.pl

środa, 22 kwietnia 2015

O cudzie ocalonej Irene w Garissa...

Irene, gdyby mnie to spotkało zostałbym bez namysłu Orionistką!

Tak dziś podczas uroczystej mszy świętej rozpoczął swoje kazanie Ksiądz Lawrence...trudno w kilku słowach opisać  to niesamowite doświadczenie cudu jaki był udziałem naszej Irene, którego i my poniekąd jesteśmy świadkami i w którym jako Orionistki uczestniczymy w sposób szczególny z ogromna wdzięcznością.
Irene to studentka drugiego roku pedagogiki na uniwersytecie w Garissa...o tym co wydarzyło się w Wielki Czwartek w Garissa usłyszał cały świat. Irene była naocznym świadkiem tego dramatu i teraz jest namacalnym dowodem łaski samego Boga.
Irene pochodzi z Laare, a dokładniej z KK Kiula, gdzie wiernym towarzyszy i strzeże ich, nasz Ksiadz Orione, którego sami wybrali sobie na patrona. W tym właśnie kościele pw. Św. Alojzego Orione kilka miesięcy temu prosiliśmy  o błogosławieństwo dla wszystkich uczniów i studentów rozpoczynających nowy semestr nauki. Wśród nich była Irene.
Dziś spotkaliśmy się na podwórku rodziców Irene, by Bogu dziękować za to cudowne ocalenie. Jakże inna była to msza! Pełna radości i wdzięczności wobec Boga. Pełna dziękczynienia Matce Najświętszej i Ks. Orione za szczególne orędownictwo! W ostatnich tygodniach pogrążeni w żałobie żegnaliśmy innych studentów, pochodzących z naszej wioski, którzy zginęli w zamachu w Garissie. Dziś razem z Irene i jej najbliższymi dziękowaliśmy za cud!


Wracając myślami do tego dramatycznego wydarzenia wiemy, że Irene modliła się rano z cała swą grupą studencką w jednej z sal wykładowych, gdy nagle usłyszała strzały. Do sali wtargnęli terroryści wypędzając wszystkich na główny hol. Studenci wychodząc potykali się o ciała zabitych. Trudno wyobrazić sobie ten koszmar. Irene modliła się i była pewna, że to już koniec. Gdy zastrzelony został kolega Irene, który stał zaraz obok  przewrócił ją i upadł na nią, zaraz obok padały od kolejnych strzałów ciała jej koleżanek i kolegów. Irene pozostała bezruchu na posadzce udając nieżywą. Modliła się i czuła jak krew innych pokrywa całe jej ciało. Od czasu do czasu pociski karabinów odbijające się od posadzki parzyły jej ręce i nogi. Irene bała się oddychać. Trwała w modlitwie nie ma pojęcia jak długo.  Cudem przeżyła. Nie potrafi jeszcze o tym mówić, ale wie, że wszystko zawdzięcza Bogu i ks. Orione!
 Dziś pokazując nam poparzone od kul ręce prosi, byśmy razem z nią dziękowali. My podając jej ręce zjednoczeni w modlitwie ukradkiem zerkamy na ks. Orione, Jemu przede wszystkim dziękujemy! To jedna z Jego córek! Stąd to radosne żartobliwe stwierdzenie Księdza, że gdyby jego to spotkało, to bez namysłu zostałby Orionistką! On dał Ci Irene nowe życie, On ma plan pełny miłości wobec Ciebie! To nie jest przypadek! Irene to wie, choć pewnie jeszcze mnóstwo czasu potrzebuje, by sobie poradzić z tym doświadczeniem. Dziś podczas Eucharystii otrzymała też sakrament namaszczenia chorych i wspólnie prosiliśmy za nią, by Bóg uleczył w niej nie tylko rany ciała ale i duszy. Modliliśmy się za tych wszystkich, którzy zginęli podczas zamachu. Modliliśmy się o dar miłości i pokoju. Modliliśmy się za terrorystów, błagając o przemianę ich serc. Wszystkie nasze modlitwy znosiliśmy przez wstawiennictwo ks. Orione, któremu lud w wiosce KK Kiula oddaje szczególną cześć i nabożeństwo, bo wiedzą, że On jest ich Ojcem. I że On  czuwa nad ich rodzinami i całym dobytkiem.