Na poczatku mojego pobytu w Kenii chce podziekowac Bozej Opatrznosci za to, ze dane mi jest wlaczyc sie w piekna misje, jaka pelnia tu moje Wspolsiostry. Na lotnisku powitaly mnie(z kenijskimi flagami w dloniach) S.M. Alicja i S.M. Alberta oraz nasz wspolny Przyjaciel - ks. Dionizy. Przylecialam do Nairobi juz po zmroku, dlatego przenocowalismy w naszym domu w stolicy, by nastepnego dnia wyruszyc do Laare. Zanim to jednak nastapilo moglam dzielic radosc moich Wspolsiostr, ktore z apetytem zajadaly chleb z polska wedlina (kielbasa zywiecka) i odpakowywaly prezenty od swoich bliskich z Polski.

Przed poludniem wyruszylismy do naszej misji. Juz w podrozy zaczelam odkrywac zupelnie dotad mi nieznany swiat. Po drodze mijalismy plantacje herbaty, ananasow i bananow, pola ryzowe, boso wracajace ze szkoly dzieci i moglam przekonac sie, ze kenijska ziemia jest rzeczywiscie czerwona. W miare oddalania sie od stolicy krajobraz Kenii stawal sie coraz bardziej gorzysty. Ta czesc kraju jest bardzo malownicza, zielona i bogata w uprawy. Do domu dotarlismy wieczorem. Siostry czekaly na nas z kolacja i przygotowaly serdeczne powitanie. Byl spiew, tance, zostalam owinieta tradycyjna chusta, ktora nosza kenijskie kobiety. Bylo bardzo radosnie!!!

Deo gratias!
S.M. Amabilis, orionistka
S.M. Amabilis, orionistka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz