piątek, 22 stycznia 2016

Realia...

Nasze dzieciaki, które są w projekcie, bardzo często pochodzą z wielodzietnych rodzin. Są to dzieci zaniedbane, opuszczone i głodne. Wiele z nich marzy o szkole, jedni chcą się uczyć bo wiedzą, że to ich szansa na lepsze życie, drudzy marzą o szkole ponieważ wiedzą, że w szkole dostaną coś ciepłego do jedzenia. W wielu przypadkach obiad w szkole to jedyny posiłek w ciągu dnia. Nie owijając w bawełnę, dzieciaki mają zaległości w nauce, dlatego, że wcześniej nie miały możliwości rozpoczęcia edukacji, startują kiedy ich rówieśnicy są już klasie 2 czy 3. Musimy zdawać sobie sprawę, że pomagamy najsłabszym i nie zawsze możemy wymagać od nich rewelacyjnych wyników i bycia w czołówce najlepszych uczniów.
Kiedy przesyłamy dzienniczki z ocenami, widzimy często zdziwienie, dostajemy wiele pytań, dlaczego to właśnie moje dziecko jest ostatnie, dlaczego nie zdało do następnej klasy. W Kenii system edukacji wygląda zupełnie inaczej niż u nas w Polsce. Powtórzenie klasy tutaj to nic dziwnego! Często sami podejmujemy decyzję, że lepiej jest aby dziecko powtórzyło rok. Jak osiągnąć dobre wyniki skoro trzeba wstawać o 5 aby na 8 zdążyć na lekcje, do 17 być w szkole, w drodze powrotnej zbierać opał albo iść kilkanaście kilometrów po wodę, opiekować się młodszym rodzeństwem, wyprać mundurek na następny dzień – po ciemku, bez prądu i bez ciepłej wody. W pierwszych dniach stycznia otrzymaliśmy wyniki dzieci, które ukończyły klasę 8. Wśród nich najlepszą naszą uczennicą okazała się Vivan, która zdobyła 423/500 punktów! To naprawdę rewelacyjny wynik. Vivian z pewnością dostanie się do dobrej szkoły z internatem. Bardzo wysoko uplasował się również Duncan – 402 punkty. Dzieci, które nie były pewne czy kiedykolwiek będą mogły rozpocząć szkołę, dziś przychodzą do nas z wynikami, których zazdroszczą im niejedni, kończący najlepsze i najdroższe szkoły w Nairobi.
Dziękujemy wszystkim, którzy opiekują się naszymi dziećmi, tymi słabszymi i tymi wybitnie zdolnymi jak Vivian, Duncan czy nasza studentka Laura. Bez Waszego wsparcia nie mielibyśmy szansy im pomóc!

Dążymy cały czas do tego, aby stwarzać im coraz lepsze warunki do rozwoju. Szkoła w Laare naprawdę idzie do przodu: nowe ławki, książki, pomoce szkolne, kredki, flamastry, wszystko po to, aby dzieciaki mogły zdobywać coraz lepsze wyniki z egzaminów. Jednak nie wszystkie szkoły mają takie możliwości jak nasza. Pomagamy dzieciakom w wielu miejscach, nie tylko w Laare. Projekt Adopcja Laare początkowo obejmował dzieciaki tylko z naszej wioski, stąd ta nazwa, jednakże później, kiedy zaczął nam się pięknie rozrastać, postanowiliśmy pomagać również w innych, czasami oddalonych od nas o kilkanaście czy kilkadziesiąt kilometrów miejscowościach. 


W ten sposób możemy naszą pomocą wspierać dalekie sawanny jak Kisimani czy Ndumuru, pomagamy dzieciakom w Chuka, Mugoiri, Amungenti, Isiolo, Athiru, Linjoka, Kabachi, KK Kiula – wszystkie dzieciaki odwiedzamy i one również dostają książki, mundurki czy przybory szkolne. Gdyby nie Wasza pomoc, te dzieci nigdy by nie nauczyłyby się pisać, czytać czy liczyć! Pod względem Wskaźnika Rozwoju Ludzkiego (Human Development Report 2001) Kenia zajmuje 123 miejsce na 162 sklasyfikowane kraje, gdzie analfabetyzm sięga 21,9% ! 
Dlatego jeśli nawet Twoje czy moje dziecko nie skończy szkoły z wyróżnieniem, bądź dumny, z tego co osiągnęło! 


3 komentarze:

  1. Nigdy tak nie myślałam, zawsze natomiast byłam Wam wdzięczna za to co robicie i że dzięki Wam ja mogę zaofiarować pomoc tak bardzo potrzebującym dzieciakom. Pierwszy list jaki przyszedł od naszej Edny, był dla nas ogromnym przeżyciem, bo zdajemy sobie w pełni sprawę ile wysiłku jej, a przede wszystkim waszego zostało włożone w edukację dziewczynki. Pieniądze to nie wszystko, Wy dajecie znacznie więcej, bo oddajecie swoje życie, czas i serce. Dziękujemy Renata i Gosia

    OdpowiedzUsuń
  2. Kropla w morzu, ale bez niej nie było by morza.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytam obecnie książkę Kena Fooetta Upadek gigantów i obraz życia ubogich ludzi w Anglii czy Rosji ok 100 lat temu przypomina mi współczesny obraz biednych krajów afrykańskich. Europie się udało, może w niektórych miejscach żyje się trudniej ale mamy dostęp do powszechnej edukacji, opieki medycznej, sieroty nie są bezdomne . Wierzę, że i Afryce uda się osiągnąć taki poziom rozwoju, ale dostęp do szeroko rozumianej edukacji jest pierwszym i podstawowym warunkiem. Podziwiam ludzi, którzy poświęcili życie dla tej misji, a nasza pomoc tym najbiedniejszym dzieciom jest malutką cegiełką, ale wierzę, że budujemy razem coś ważnego i pięknego. Jeśli dzięki adopcji na odległość nasze dzieci mają łatwiejsze życie i szansę na lepsze życie to warto. Pozdrawiam ,wszystkie osoby pracujące na misji, życzę wiele wytrwałości.Anna

    OdpowiedzUsuń