niedziela, 1 stycznia 2012

Zeszloroczne zaleglosci

Troche sie tego nazbieralo podczas tych kilku tygodni.... ostatnio pojawilam sie tu przelotnie ze sw. Mikolajem i zamilklam. Wszystko to przez tyfus, ktory mnie rozlozyl na czas jakis i poprzez wizytacje Radnych Generalnych mojego zgromadzenia, ktorym musialam poswiecic czas i oderwac sie na chwilke od codziennych zajec.

Duzo sie w tym czasie wydarzylo:
Osmego grudnia now. Monica, ktora pracowala u nas w Laare przez ostatni rok, skladala swoje pierwsze sluby w naszym domu w Nairobi. Pojechalismy tam minibusem, bo oprocz wspolnoty zabralam jeszcze grupke dzieci jako reprezentacje naszej wspolnoty Wirigiro. Juz wtedy nie czulam sie najlepiej i po powrocie pojechalam do Meru do szpitala Aga Khan na badania. Kolejny raz zdiagnozowano tyfus i dodatkowo wykonali mi szereg badan sprawdzajac, ktore leki beda najbardziej skuteczne. Przeciwko tyfusowi mozna zaszczepic sie, tyle tylko ze odczekac trzeba 3 miesiace od ostatniego zachorowania i mi sie jakos to nie udaje. Zawsze zanim mina te trzy miesiace ja na nowo lapie tyfus i zaczynam odliczanie od poczatku. U nas o tyfus nie trudno, problemem jest woda, a wlasciwie jej brak.
17 grudnia swietowalismy 100lecie chrzescijanstwa w naszej diecezji i z tej okazji pojechalismy do Nkubu na uroczystosci jubileuszowe z Prezydentem Kenii, Kardynalem i biskupami, na te uroczystosci przybyly rowniez nasze siostry z Rzymu przy okazji wizyty, jaka w tym czasie mialy zaplanowana w naszych wspolnotach. Odwiedzily nas w Laare i pozostawily nam duzo duzo nadziei na rozwoj misji i naszych projektow. Spotkalysmy sie rowniez z ks. Proboszczem i naszym Biskupem wiec byla okazja, by porozmawiac o przyszlosci misji i dziel jakie tu prowadzimy. Ten czas byl obfity z roznorakie spotkania i wizyty. Razem z siostrami z Rzymu pojechalam do Meru, by spotkac sie z biskupem, a pozniej do Nairobi, gdzie spotkalysmy sie ze wszystkimi siostrami odpowiedzialnymi za misje orionskie w Kenii.


Do domu wrocilam 23 grudnia swiatecznym matatu ok polnocy. Wigilia to dzien wreczania prezentow od sponsorow, od rana drzwi nam sie tu nie zamykaly. Kazdy, komu adopcyjni rodzice przeslali dodatkowe pieniazki na nasze konto wracal do domu z prezentami. Wszystkie dzieci objete projektem otrzymaly swiateczne upominki, a matki jedzenie dla calej rodziny na swieta i materace. Jezus rodzil sie w tej biedzie i radosci namacalnie a ja dziekowalam Bogu za wszystkich rodzicow adopcyjnych, sponsorow, darczyncow, za kazdego kto slowem, czynem i modlitwa wspiera to nasze male dzielo.
W swieta przygotowalismy obiad dla wszystkich naszych dzieci objetych projektem dozywiania. W sumie dzieciaki same przygotowaly wszytko: od posilku poprzez dekoracje podworka az po tance i zabawy.


My przygotowalysmy im tylko prezenty pod choinka. Problemem w tym roku byl slaby zasieg, tak ze dzieciaki byly rozczarowane, ze nie udalo nam sie z nikim polaczyc przez skype. W ostatnim roku niektorzy rodzice adopcyjni mogli zobaczyc swoje dzieci o porozmawianiu trudno tu mowic, bo moje dzieci sa zawsze tak oszolomione tymi cudami techniki, ze nie dosyc, ze mowia wszystkie na raz dotykajac nosami ekranu komputera, to na dodatek z wrazenia mowia w plemiennym jezyku. Juz dzien pozniej spedzilam znow kilka godzin w matatu w drodze do Nairobi. 26 grudnia mielismy bardzo sympatyczne spotkanie oplatkowe dla Polonii w domu Siostr Swietej Rodziny. 27go wrocilam do domu, by przygotowac sie do misyjnych wakacji. Tradycja staje sie, ze po calym roku ciezkiej pracy na doslownie dwa trzy dni zamykamy wszystko i wyjezdzamy by podziwiac piekno Kenii i by odpoczac troche przed rozpoczynajacym sie nowym rokiem szkolnym.


Tym razem odwiedzilismy okolice Wielkiego Rowu, na dnie ktorego znajduja sie przepiekne slone jeziora pelne flamingow i tysiecy innych ptakow. My dotarlysmy nad jezioro Bogoria slynace z gejzerow i surrealistycznych widokow wrzacej wody wydobywajacej sie ze zrodel. Niesamowite wrazenie. Dzien pozniej, po nocy spedzonej w Nakuru, ruszylismy do Narodowego Sanktuarium w Subukia, by podziekowac za wszystkie dary i laski konczacego sie roku, by podziekowac za osoby, ktore w tym roku towarzyszyly nam swoja pomoca duchowa i materialna i by prosic o Boze blogoslawienstwo na nadchodzacy Nowy Rok.







Dla mojej wspolnoty byl to szczegolny czas pozegnania, od stycznia s. Stella rozpocznie prace w misji Mugoiri, gdzie bedzie nauczycielka w naszym przedszkolu, a s. Catherine oddelegowana zostala do poslugi w duszpasterstwie mlodziezowo-powolaniowym i od nowego roku bedzie w Nairobii. W Laare pozostane ja i s. Makena oraz dwie nowe siostry.
Dzis przygotowujemy dokumenty by pooplacac nowy semestr w szkole naszym dzieciom, jutro sprawdzimy wszystkim stan mudnurkow i butow i jesli bedzie trzeba powymieniamy, oraz ostrzyzemy glowy lub zapleciemy warkocze. A w srode rozpoczynamy nowy rok szkolny! I ja juz postaram sie byc na biezaco :)

1 komentarz:

  1. Pozdrawiam I życzę Błogosławieństwa Bożego dla Siostry, całego Zgromadzenia i Misji w Laare.Dużo zdrowia w nowym roku! Proszę pozdrowić od nas Ann Mwendwa. Kasia i Szymon z Kalwarii.

    OdpowiedzUsuń