Dzis zycie w Laare nie rozni sie prawie zupelnie od innych
dni plynacych swoim wolnym afrykanskim tempem. Pisze “prawie” bo jednak dzis w
sposob szczegolny podczas Eucharystii byly obecne nasze dzieci, ktore juz w
ramionach Ojca maja wszystko czego dusza zapragnie :)
W Laare nie ma cmentarzy,
grobow, wiencow, zniczy i nastrojowej aury unoszacej sie nad wioska . Leje deszcz,
bo tu ciagle pora deszczowa i tylko liturgiczne wspomnienie Wszystkich Wiernych
Zmarlych sprawialo, ze poczulam dzis w sposob szczegolny obecnosc malutkiej Jelidah i Fridah,
ktore zmarly z niedozywienia i braku opieki, obecnosc Marka ,Daudi i
Antony , ktorzy odeszli nagle i niespodziewanie , pozostawiajac mnostwo
sympatycznych wspomnien.
Dzis rozmawialam z dziecmi o niebie, a dodatkowo o
plemiennych tradycjach zwiazanych z pochowkiem zmarlych. Niebo , w plemiennym
jezyku: “Iguru” to dla nich miejsce gdzie czlowiek ma po prostu wszystko. Dzieciaki
nie potrafily mi tego blizej wytlumaczyc: ..no siostro..WSZYSTKO…jak to siostra
nie rozumie?? Po prostu ma sie wszystko :)
to jest niebo! no siostro, nie mow , ze
nie rozumiesz WSZYSTKO… Dzieci, dla ktorych BRAK jest jakoby czescia ich natury
pojmuja niebo duzo prosciej i glebiej niz ja, siostra zakonna :), ktorej ta mala
afrykanska teologia dziecieca otwiera czasem oczy na Prawde.
“Moja jest ziemia! moje jest niebo!
aniolowie, prorocy i swieci!
Wszystko jest moje!
Bo Chrystus jest moj i caly dla mnie!
W ciagu jednego roku odeszlo od nas piecioro dzieci, modlitwa ogarniam te nasze maluchy i raz jeszcze z serca dziekuje ich adopcyjnym Rodzicom, ktorzy starali sie dac im wszystko, coby doswiadczyly choc odrobiny nieba juz tu na ziemi :)
PS. O plemiennych tradycjach pochowku w Laare napisze innym
razem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz