sobota, 2 marca 2013

Studnia dla Laare

Woda to życie a studnia to nasze marzenie - mówi Siostra Alicja Kaszczuk nasza polska misjonarka pracująca w misji Laare w Kenii. Ja osobiście bardzo nieśmiało marzyłam o studni, bo zdawałam sobie sprawę jak kosztowne jest to przedsięwzięcie. Jednak codzienne spotkania z ludźmi cierpiącymi z powodu braku wody pozwoliłyby te moje marzenia dojrzały i nabrały realnych kształtów. Z pomocą przyszła Opatrzność Boża, która nigdy jeszcze nie zostawiła nas w potrzebie.
Pierwsza nieśmiała myśl o studni pojawiła się w 2011 roku podczas wizyty włoskich wolontariuszy, którzy po dwóch godzinach dowożenia wody do misji w 20 litrowych kanistrach postanowili coś z tym zrobić. Udało im się nawiązać kontakt z włoską organizacja Need You Onlus, która wspiera niejeden orioński projekt w wielu krajach. Okazało się, że podejmą się oni zadania zebrania części środków na wiercenia i na dobry początek pomogli nam opłacić fachowców, którzy poprzez specjalne pomiary oznajmili nam, ze owszem mamy wodę, ale dosyć głęboko 280 metrów pod ziemia, no i ze ta ziemia to ziemia wulkaniczna, która w zasadzie jest ogromnie trudna przy budowie studni i nawiertach. Później mieliśmy trochę bałaganu z dokumentami własności i pozwoleniami na studnie, ale na wszystko udało się znaleźć rozwiązanie. Wydawało nam się, ze teraz to już będzie z górki, niestety to był dopiero początek schodów.
Ogromną opatrznościową pomocą było dla nas finansowe wsparcie Caritas Archidiecezji Gdańskiej, która w sumie pokryła całość planowanych kosztów wiercenia. Choć to dopiero polowa projektu i kosztów z tym związanych ta decyzja dodała nam skrzydeł, bo sen o studni stawał się powoli realnym wydarzeniem i ogromna radością dla mieszkańców wioski.
Pierwsza ekipa zjechała nam tutaj w lipcu ubiegłego roku. Ależ to była radość!!! Ludzie z wioski gromadzili się wokół miejsca wiercenia i z radością i nadzieja komentowali każdy ruch pracowników. Niestety po dwóch dniach prace stanęły z powodu uszkodzenia wiertła. Zapowiadane problemy z powodu wulkanicznego podłoża dały się nam we znaki na głębokości 85 metrów. Nie było możliwości, by wiercić dalej i niestety właściciel firmy wycofał się z projektu a my zaczęliśmy szukać nowego kontrahenta. Po wielu staraniach, problemach i dniach nerwowego oczekiwania zjechała nam nowa firma i rozpoczęła prace wiertnicze zaczynając od zera, gdyż w pierwszym nawiercie na głębokości 85 metrów pozostały szczątki wiertła, których nie dało się usunąć a tym samym niemożliwe okazało się kontynuowanie wierceń. I znów ta sama dramatyczna historia, podłoże, na jakim znajduje się misja jest nie do przebicia z powodu, jakości skały. Po dwóch dniach otrzymałam telefon od nadzoru wiertniczego, ze firma wycofuje się, bo nie chce ryzykować uszkodzeniem maszyn wiertniczych.

Poprosiłam tylko o sprawozdanie spisane przez fachowców z wytłumaczeniem gdzie jest problem i co należy w takiej sytuacji zrobić, stad przed wyjazdem otrzymałam dokument, w którym wytłumaczono nam, że wulkaniczne podłoże charakteryzuje się tym, że woda, która potrzebna jest do wypchania pod ciśnieniem kruszcu z wiercenia nie zatrzymuje się na poziomie wierceń tylko natychmiast absorbowana jest w głąb podłoża i w ten sposób uniemożliwia dalsze wiercenie. Dodatkowo w tym rodzaju skały wulkanicznej spotykamy podziemne kanały, które pochłaniają hektolitry wody. Cała wioska była tak zdeterminowana i pełna nadziei, ze na dwa dni zamknięto w Laare dostęp do wody, by wszystkie jej zapasy skierować do studni, jednak po wielu godzinach wlewania jej w kanał wiertniczy pozostawaliśmy zawsze w punkcie wyjścia, czyli bez kropli wody, która umożliwiłaby nam usunięcia skruszonej skały z dna kanału.
Dodatkowo bez wody skruszona skala na moment po wyjęciu wiertła zasypuje wywiercony kanał i uniemożliwia wstawienie zabezpieczeń, stad prace posuwają się ogromnie wolno. Kolejna firma wyjechała po dwóch dniach a my zostaliśmy z problemem. Dyrektor firmy, z która podpisaliśmy kontrakt i geodeta tejże firmy nie tracą nadziei i podtrzymują nas na duchu, szukają rozwiązania i chcą dokończyć rozpoczęty projekt. Wiara i nadzieja ludzi z wioski, dla których ta studnia jest szansa na lepsze życie dodają sił również mi i sprawiają, ze ciągle ufam, ze nam się uda. W chwili obecnej poszukujemy maszyn, które w tym samym momencie są w stanie wiercić i zabezpieczać kanał wiercenia. Prawdopodobnie trzeba będzie sprowadzić ten sprzęt z Tanzanii. Z tego powodu też wzrastają planowane koszty wiercenia i wszelkie kosztorysy i projekty są już nieaktualne. Początkowo zaplanowany koszt wiercenia nie przekraczał 20 tys. euro w chwili obecnej po wstępnych rozmowach z firma wiemy, ze na pewno wzrośnie o jakieś 5000 euro. Dla nas są to niewyobrażalnie duże pieniądze. Całość wiercenia pokryta została przez ludzi dobrej woli, którzy wsparli projekt poprzez Caritas Gdańsk w obecnej jednak chwili szukam środków na dokończenie projektu.

Kochani zwracam się z prośba do was, do wszystkich darczyńców i dobrodziejów naszej misji, którzy towarzyszą nam już od lat wspierając wszystkie nasze projekty i plany w Laare. Proszę o pomoc w dokończeniu wiercenia studni, każda kwota nawet najmniejsza jest tu bardzo cennym darem. Potrzebujemy 5000 euro by cieszyć się wodą dającą życie. Potrzebujemy wsparcia finansowego i wsparcia modlitwą, by realizacja tego projektu pomimo cierpienia i trudności zakończyła się sukcesem.
Pieniądze na ten cel będziemy zbierać poprzez wspierające nas organizacje: Diakonię misyjną, gdzie projekt studni już istnieje i Fundację Księdza Orione Czyńmy Dobro, która uruchamia dla nas projekt od 01 03 2013 r. W obecnej sytuacji jest to najbardziej nagląca i konieczna inwestycja w misji. Dlatego raz jeszcze proszę o wsparcie i z góry dziękuje za okazane zrozumienie i pomoc. Ufam, że się uda, ufam, że w Laare będziemy mieli dostęp do świeżej czystej wody i że nie zabraknie jej już nigdy nikomu. Raz jeszcze dziękuje i pozostaje z darem modlitwy i wdzięcznością wobec każdego, komu nie jest obojętny los najuboższych z ubogich.
s. M. Alicja Kaszczuk MMM

7 komentarzy:

  1. Poruszający wpis, jednakże nie rozumiem jednej rzeczy.

    Na początku pisze Pani o ludziach cierpiących z powodu niedoboru wody i o potrzebie dowożenia wody w kanistrach. Dowóz zajmuje dwie godziny drogi, co rysuje obraz terenu całkowicie pozbawionego wody.
    Wobec tego ciekawi mnie skąd pochodziły hektolitry wody niezbędne do wiercenia i co oznacza stwierdzenie: "Cała wioska była tak zdeterminowana i pełna nadziei, ze na dwa dni zamknięto w Laare dostęp do wody, by wszystkie jej zapasy skierować do studni"

    Czy oznacza to, iż wioska ma dostęp do wody?

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, w Laare jest woda, ale tylko w porze deszczowej i krotki czas po niej. Dramatem staja sie miesiace suszy, bo wysychaja wszystkie okoliczne zrodla. Dla naszego regionu Nyambene wiele lat temu powstal projekt w sasiedniej misji Mukululu, gdzie wybudowane sa ogromne zbiorniki gromadzace wode z Nyambene hills, a w wiosce powstala siec wodociaogowa, stad w czasie pory deszczowej i w pierwszych miesiacach pory suchej mamy wode w rurach. Niestety zapasy nie wystarczaja a przedluzajace sie okresy pory suchej w ostatnich latach daja sie nam we znaki i ludnosc wioski cierpi z powodu braku dostepu o wody. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo dobrze, że są osoby czy fundacje które wspierają takie regiony i jeżdżą budować studnie. Myślę, że równie dobrym rozwiązaniem byłoby zastosowanie zestawów hydroforowych https://www.dostudni.pl/zestawy-hydroforowe,c11.html aby można było jeszcze bardziej tą wodę rozprowadzać w inne miejsca.

    OdpowiedzUsuń
  4. Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ciekawie to zosatło opisane.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zastanawiasz się, jakie usługi oferuje profesjonalny hydraulik? Na stronie https://darek-hydraulik.pl/ znajdziesz szeroki zakres usług, począwszy od drobnych napraw, a na dużych remontach kończąc. Darek Hydraulik to gwarancja najwyższej jakości usług, niezależnie od skomplikowania problemu. Pamiętaj, że regularne przeglądy mogą zapobiec poważnym awariom.

    OdpowiedzUsuń