Kolejny dzień w Laare zaczął się dla nas od spotkania z
dziewczynką, która rano przyszła do misji, prosząc o pomoc dla swojego
rodzeństwa. Nauczone doświadczeniem
chciałyśmy się upewnić, czy rodzina faktycznie potrzebuje pomocy, dlatego
wybraliśmy się z Nią, aby sprawdzić warunki, w jakich żyją. Szłyśmy i szłyśmy,
a Ann powtarzała, że to już zaraz-niedaleko. Po drodze razem z Siostrą Makeną
wspominałyśmy inne historie naszych dzieci, przypominałyśmy sobie jak to było
trzy lata temu, ile dzieci udało się włączyć do projektu, gdzie, które dziecko
mieszka, pierwsze zdjęcia…
Nieco pogrążone w nostalgii, w końcu doszłyśmy. Ann pokazała
nam miejsce, w którym mieszka. Na podwórku siedziało trzech jej braci (17,10 i
8 lat). Kiedy Siostra zapytała, co dziś jedli na obiad, zapadła cisza. Tak przeraźliwa,
że aż boląca. Wyrazu twarzy tych dzieci nie da się opisać – smutek to
zdecydowanie za mało. Po chwili zgodnie odpowiedzieli – NIC.
„Dziś wypiliśmy tylko kubek herbaty”. W tej chwili przypomniało
mi się moje dzieciństwo, radośnie spędzane wakacje, zabawy z rodzicami, wycieczki,
wiele wydarzeń „przebiegło” mi w pamięci. Ich odpowiedź była jak wiadro z zimną
wodą. Jestem bogata-pomyślałam. Mam rodzinę, dom, pracę, mam się gdzie umyć, co
zjeść.
Podstawy, których się tak często nie docenia na co dzień. Niby widziałam wiele ubogich rodzin, wiele historii naszych
dzieci doskonale pamiętam, ale ta poruszyła jakoś mocniej. Nawet nie wiem kiedy
poczułam, że moje oczy się zaszkliły. Matka dzieci uciekła do innej
miejscowości prawie dwa lata temu, ojciec, chory psychicznie, nie mieszka ze
swoją rodziną. Trójka dzieci jest pod opieką 17 letniego brata! To on pełni
rolę głowy rodziny. Ukończył tylko szkołę podstawową, później poszedł do pracy,
aby móc utrzymać swoje rodzeństwo. Nie jest łatwo, dzieci często głodują, jeden
z chłopców z powodu robaków nie może chodzić. Wracałyśmy w zupełnej ciszy,
zastanawiając się, czy i tym dzieciom uda się pomóc. I jak im pomóc najlepiej.
Zobaczymy – czas pokaże. Ja mocno wierzę, że jeszcze kiedyś zobaczę uśmiech na
ich twarzach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz