niedziela, 5 lutego 2012

Jesus can come also on Sunday...



Is is true that we can meet God in many cirmstances of our life. Any moment God can reveal himself to us especially through the poor who, Jesus liken himself with, when jesus said that whatever you do to these little ones you do it unto him.


It was today, on sunday afternoon, when we were taking lunch. Just before we finished eating we heard a strong bhang in our gate. Through the window we saw a group of people trying to knock the gate. We decided that we are going to tell them to come anather day becouse it was on Sunday and everybody was eagar to go and have a short rest.

Fortunatly, when sister went to talk to them what she saw was behond imagination. The children were malnourished dirty and full of jigers. So instead of resting the sisters all participated together prepared a meal for them called githeri. They ate and after they want home very happy. So we decided that the children will be brought at our home everyday for a period of two weeks. We shall feed them, wash and remove the jiggers.



























Jezus moze przyjsc takze w niedziele...


Czasami bywa tak, ze pochylajac sie kazdego dnia nad nedza i bieda drugiego czlowieka zaczynamy traktowac to nie jako poslyge ale jako prace. Dzis mialysmy mala lekcje na ten temat i mysle, ze nauka nie pojdzie w las. W niedziele nie pracujemy, w niedziele mamy czas na odpoczynek i relaks, w niedziele idziemy rano  na Msze swieta, ktora trwa do poludnia, a pozniej wspolny obiad i chwila odpoczynku, bo po poludniu idziemy na adoracje do kosciola. Niewiele tego czasu wolnego, wiec kazdy stara sie wykorzystac go jak najlepiej :)


Dzis jednak spotkalo nas cos niesamowitego, siedzac jeszcze przy stole po obiedzie zauwazylysmy, ze ktos dobija sie do furtki. Ktoras z siostr westchnela tylko, no nie! W niedziele... wstajac powiedzialam siostrom, by nie zapominaly, ze w niedziele tez sa misjonarkami milosierdzia i trzeba podejsc i wysluchac kogos, kto stoi i puka.



 
Ale oczywiscie jesli jest taka mozliwosc to umowic sie na jakis inny dzien, bo to normalne ze i my potrzebujemy chociazby godzinke na odpoczynek. Chwile pozniej jedna z moich siostr wrocila i oznajmila nam, ze chyba Pan Jezus to tez i w niedziele przychodzi. Smielysmy sie glosno. Siostra Agnes opowiedziala, ze jak podeszla do bramy i zapytala w czym moze pomoc uslyszala, ze to uboga rodzina poszukujaca wsparcia, kazala wiec przyjsc w poniedzialek rano. Odchodzili bez slowa. Dzieci doslownie slanialy sie ze zmeczenia i glodu.



 

      W tej chwili s. Agnes poczula, ze ta nasza wymiana zdan po obiedzie i to spotkanie ma duzo glebszy sens. Poczula, ze w tej nedzy i w tym ubostwie Bog przychodzi i nie mozna Go nie przyjac. Zaprosilismy ich do nas na podworko, w tej chwili w Laare jest strasznie goraco, wiec ustawilismy im krzeselka w cieniu i wzielysmy sie za gotowanie. 

 

Niesamowita byla to mobilizacja, nikt nie poszedl odpoczywac, ktos gotowal mleko na herbate, ktos kroil sukume do getheri, ktos cebule smazyl. Jedna z siostr rozmawiala z rodzicami dzieci. Maluchy nie mialy sily nawet oczu otworzyc ze zmeczenia, odzyly dopiero po bulce ze szklanka herbaty. Tutaj herbate pijemy z mlekiem. Po obiedzie odpoczywalismy z ta rodzina, siostry bawily sie z dziecmi, a ja sluchalam historii o tym jak i z czego utrzymuja sie ci biedacy. Az trudno w to wszystko uwierzyc. Ojciec poki byl zdrowy pracowal w polu i przy zbiorze mirra, ale od kilku lat po urazie jakiego doznal spadajac z drzewa nie moze zbyt duzo robic, bo ma niesprawna jedna reke. Mial ja zlamana w lokciu i nigdy nie poszedl z tym do lekarza, bo go na to nie bylo stac no i krzywo zroslo sie wszystko. 

Mama pracuje w polu u bogatych gospodarzy, ale przewaznie nie otrzymuje za swa prace pieniedzy tylko jedzenie dla dzieci i ubrania dla rodziny. Zadne z dzieci nie bylo posylane dotad do szkoly, bo nie stac bylo rodzicow na buty, mundurki i jedzenie. Dzieci sa niedozywione, co widac na pierwszy rzut oka, bo zamiast slicznych murzynskich kedziorkow maja szare i proste wlosy. Mieszkaja w chalupie z patykow, na workach po ziemniakach ulozonych na kawalkach kory z drzew. Stad pewnie te wszystkie jiggers. Dzis po Mszy swietej gdy dzieci plakaly, bo z powodu stop wyjedzonych przez robaki chodzic nie mogly ich rowiesnicy, inne dzieciaki z wioski przyprowadzily cala rodzinke pod nasza brame. No i odwiedzil nas Pan Bog w niedziele i odpoczal z nami :) piekne bylo to popoludnie.















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz