Mungu akubariki!
Czas płynie jak szalony. Zostało mi już go w Laare niewiele. Aż strach pomyśleć o pożegnaniu. Wolę zatem nie myśleć o tym, bo żołądek tak czy inaczej powoli się zaciska. Może to dobrze, bo - choć to brzmi nieprawdopodobnie - z dnia na dzień staje się coraz okrąglejsza.
Kilka słów o tym, co u nas...
W sobotni poranek pojechałyśmy do Mugoiri na święcenia naszego współbrata, orionisty.
|
Święcenia w Mugoiri |
Następnego dnia - a właściwie w środku nocy - pożegnałyśmy na lotnisku naszą wolontariuszkę z Bydgoszczy - Joannę.
|
Na lotnisku w Nairobi |
W niedzielny wieczór wróciliśmy do domu w Laare. Tym razem z salezjańskimi wolontariuszami, młodymi architektami, którzy realizują swój misyjny projekt w Nairobi. Przyjechali do nas na kilka dni, by dzielić z nami radość pracy w naszej oriońskiej placówce.
Razem z Moniką i Piotrem odwiedziliśmy kilka rodzin, z których pochodzą nasze dzieci.
|
Z myślą o rozbudowie domu... |
|
Nasze pociechy |
|
Monika, Piotr i ... ;-) |
Z wolontariuszami udaliśmy się też do Mukululu, by zobaczyć cudowne miejsce w środku afrykańskiej dżungli, z którego wypływa życiodajna woda.
|
Cudowny zakątek
|
|
W afrykańskim buszu |
Podczas naszych wspólnych wypraw Piotr okazał się wyśmienitym kierowcą. Strome wzniesienia, kamieniste drogi, pył i kurz, a nawet błoto... nic nie było go w stanie powstrzymać, tak uparcie dążył do celu, który spontanicznie raz po raz wyznaczała S.M. Alicja. Przeżyliśmy czasem chwile grozy, ale wrażeń, widoków, atmosfery naszego prywatnego safari nikt nam nie odbierze!
|
Na sawannie |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz