piątek, 1 lutego 2013

I jak tu nie pomóc?


Zeszly tydzien byl dla nas bardzo intensywny. Codziennie z s. Alicja jezdzilysmy po okolicznych wioskach, aby dotrzec do wszystkich naszych dzieci objetych projektem. W srode pojechalysmy razem z naszym zaprzyjazionym ksiedzem Dionisio na Sawanne. Trudna sytuacje szkoly w Kisimani opisywalysmy juz wczesniej.


Chcac wspomoc tamtejsza ludnosc, wlaczylismy 40 dzieci do projektu „Wirigiro”. Odwiedzilysmy nasze dzieci i zrobilysmy im aktualne zdjecia dla ich rodzicow adopcyjnych. Nastepnego dnia od switu pod nasza brama czekalo dwoje zaplakanych dzieci (dziewczynki w wieku szkolnym). Jak sie okazalo, nie poszly do szkoly poniewaz byly bardzo glodne i przyszy prosic o pomoc dla swojej rodziny. W domu zostalo jeszcze 3 mlodszego rodzenstwa, matka zostawila rodzine, uciekajac do innej wioski 2 lata temu, natomiast ojciec – sparalizowany, nigdzie nie pracuje.

Juz jakis czas temu ustalilismy razem z Fundacja Czynmy Dobro, ze nie wlaczamy nowych dzieci do projektu, poniewaz projekt rozrosl sie do ponad 500 dzieci i niedlugo nie bedziemy w stanie nad wszystkim same zapanowac. Tylko co zrobic w takiej sytuacji? Odmowic, bo nie ma dla nich miejsca w projekcie? Maja pecha, bo za pozno przyszly prosic o pomoc?

Dziewczynki byly z Linjoka – wioski, do ktorej wybieralysmy sie nastepnego dnia. Siostra powiedziala dzieciom, aby przyszly jutro, poniewaz bedziemy tam jechac, wiec zobaczymy w jakich warunkach zyje rodzina i czy faktycznie potrzebuje pomocy. Dzieci czekaly na nas juz od 7.30. Musialy byc bardzo cierpliwe, bo zanim pojechalysmy do Linjoka odwiedzilismy jeszcze dzieci w wiosce Athiru, by zrobic im zdjecia i wreczyc prezenty. Po powrocie z Athiru, zabralysmy najedzone do syta siostry Glory i Pamele i ruszylismy do szkoly w Linjoka. Po drodze zatrzymalismy sie u dziewczynek. Kiedy zobaczylismy w jakich warunkach zyje ta rodzina, w tym samym czasie wypowiedzialysmy z Siostra jedno krotkie zdanie: „Nie mozemy ich tak zostawic”. Cala droge myslalysmy co zrobic, jak pomoc. Wpadlysmy na pomysl ze wracajac ze szkoly zabierzemy wszystkie dzieci do Misji. Cala 5 wpakowalysmy do samochodu (super frajda szczegolnie dla dwoch najmlodszych chlopcow, ktorzy pierwszy raz siedzieli w samochodzie). W Misji zrobilismy szybka akcje „kapieli, przebierania i karmienia” i po kilku minutach nasze obszarpane dzieci nie roznily sie od tych, ktore przychodza do nas codziennie. Na buziach dzieci nareszcie pojawil sie usmiech, chlopcy ogladali swoje nowe spodnie, a dziewczynki nie mogly wyjsc z podziwu jakie maja ladne sukienki. Nie zastanawiajac sie dlugo s. Alicja postanowila wszystkie dzieci wyslac do szkoly. Kupilismy mundurki i od poniedzialku dzieci chodza do szkoly, gdzie maja zapewnione wyzywienie.
Mamy nadzieje, ze dzieci nadrobia zaleglosci w szkole i beda pilnie przykladac sie do nauki.

Szczegolnie w tym miejscu pragniemy podziekowac wszystkim, ktorzy wspieraja nasz projekt „Adopcji bezimiennej” – to wlasnie dzieki WASZEJ pomocy moglismy pomoc tej rodzinie!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz