Zeszly tydzien byl dla nas bardzo
intensywny. Codziennie z s. Alicja jezdzilysmy po okolicznych wioskach, aby
dotrzec do wszystkich naszych dzieci objetych projektem. W srode pojechalysmy
razem z naszym zaprzyjazionym ksiedzem Dionisio na Sawanne. Trudna sytuacje
szkoly w Kisimani opisywalysmy juz wczesniej.
Chcac wspomoc tamtejsza ludnosc,
wlaczylismy 40 dzieci do projektu „Wirigiro”. Odwiedzilysmy nasze dzieci i zrobilysmy
im aktualne zdjecia dla ich rodzicow adopcyjnych. Nastepnego dnia od switu pod
nasza brama czekalo dwoje zaplakanych dzieci (dziewczynki w wieku szkolnym).
Jak sie okazalo, nie poszly do szkoly poniewaz byly bardzo glodne i przyszy
prosic o pomoc dla swojej rodziny. W domu zostalo jeszcze 3 mlodszego rodzenstwa,
matka zostawila rodzine, uciekajac do innej wioski 2 lata temu, natomiast
ojciec – sparalizowany, nigdzie nie pracuje.
Juz jakis czas temu ustalilismy
razem z Fundacja Czynmy Dobro, ze nie wlaczamy nowych dzieci do projektu,
poniewaz projekt rozrosl sie do ponad 500 dzieci i niedlugo nie bedziemy w
stanie nad wszystkim same zapanowac. Tylko co zrobic w takiej sytuacji? Odmowic,
bo nie ma dla nich miejsca w projekcie? Maja pecha, bo za pozno przyszly prosic
o pomoc?
Dziewczynki byly z Linjoka –
wioski, do ktorej wybieralysmy sie nastepnego dnia. Siostra powiedziala
dzieciom, aby przyszly jutro, poniewaz bedziemy tam jechac, wiec zobaczymy w
jakich warunkach zyje rodzina i czy faktycznie potrzebuje pomocy. Dzieci
czekaly na nas juz od 7.30. Musialy byc bardzo cierpliwe, bo zanim pojechalysmy
do Linjoka odwiedzilismy jeszcze dzieci w wiosce Athiru, by zrobic im zdjecia i
wreczyc prezenty. Po powrocie z Athiru, zabralysmy najedzone do syta siostry
Glory i Pamele i ruszylismy do szkoly w Linjoka. Po drodze zatrzymalismy sie u
dziewczynek. Kiedy zobaczylismy w jakich warunkach zyje ta rodzina, w tym samym
czasie wypowiedzialysmy z Siostra jedno krotkie zdanie: „Nie mozemy ich tak
zostawic”. Cala droge myslalysmy co zrobic, jak pomoc. Wpadlysmy na pomysl ze
wracajac ze szkoly zabierzemy wszystkie dzieci do Misji. Cala 5 wpakowalysmy do
samochodu (super frajda szczegolnie dla dwoch najmlodszych chlopcow, ktorzy
pierwszy raz siedzieli w samochodzie). W Misji zrobilismy szybka akcje
„kapieli, przebierania i karmienia” i po kilku minutach nasze obszarpane dzieci
nie roznily sie od tych, ktore przychodza do nas codziennie. Na buziach dzieci nareszcie
pojawil sie usmiech, chlopcy ogladali swoje nowe spodnie, a dziewczynki nie mogly
wyjsc z podziwu jakie maja ladne sukienki. Nie zastanawiajac sie dlugo s.
Alicja postanowila wszystkie dzieci wyslac do szkoly. Kupilismy mundurki i od
poniedzialku dzieci chodza do szkoly, gdzie maja zapewnione wyzywienie.
Mamy nadzieje, ze dzieci nadrobia
zaleglosci w szkole i beda pilnie przykladac sie do nauki.
Szczegolnie w tym miejscu
pragniemy podziekowac wszystkim, ktorzy wspieraja nasz projekt „Adopcji
bezimiennej” – to wlasnie dzieki WASZEJ pomocy moglismy pomoc tej rodzinie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz