piątek, 12 sierpnia 2011

Afrykańskie absurdy

W Afryce wszystko jest możliwe i nic nikogo nie dziwi. Nas Afryka jednak ciągle zaskakuje, a niektóre historie są tak absurdalne, że nie da się o nich zapomnieć.  Chciałybyśmy podzielić się nimi, aby i Was mogły zaskoczyć i rozśmieszyć.

Historia z krowami
Nasze siostry mają pole kukurydzy, a sąsiad ma krowy, które pewnego dnia zaczęły wchodzić na to pole i jeść kukurydzę. Za pierwszym razem siostra nie zareagowała, ale kiedy zdarzyło się to drugi raz nasz proboszcz stwierdził, że należy krowy wydoić i mleko zostawić siostrom, aby jakoś zrekompensować straty. Tak więc przyszedł właściciel, wydoił krowy, a mleko dał siostrom. Jednak krowy weszły na pole również następnego dnia. Tym razem s. Alicja zamknęła krowy na swoim podwórku i poszła na policję. Na komisariacie powiedziano jej jednak, że musi przyjść z krowami, inaczej policja nie jest w stanie nic zrobić. Zdziwiona siostra wróciła do domu i stwierdziła, że nie będzie ciągnąć krów przez całą wioskę. Jednak następnego dnia kiedy krowy znowu weszły na pole, siostry przy pomocy dzieci wzięły krowy i ruszyły z nimi na posterunek policji. Przed komisariatem siostry spotkały innych ludzi z krowami, okazało się że przychodzą w podobnej sprawie. W obecności policji spisana została umowa miedzy siostrami a sąsiadem zakładająca, że jeżeli krowy sąsiada wejdą jeszcze raz na pole sióstr to jedna krowa należy do nich. Ta historia to świetny przykład tego jak w Laare działa wymiar sprawiedliwości.
Prawo jazdy
Kolejna historia dotyczy, tego jak w Laare robi się prawo jazdy. Otóż s. Makena pewnego dnia stwierdziła, że chce nauczyć się jeździć samochodem. Akurat znalazł się ktoś kto był w stanie zapłacić za jej kurs, toteż siostra zapisała się na kurs w naszej wiosce. Po pierwszej lekcji cała zadowolona wróciła do domu i z radością opowiadała jakie to wszystko proste. Otóż uczyła się obsługi pedałów na starej maszynie do szycia, a że s. Makena potrafi szyć nie miała z tym żadnego problemu. Po powrocie z kolejnej lekcji opowiadała, że jeździła dziś samochodem. A jak jeździła – otóż na stole instruktor rozłożył matę z narysowanymi drogami, rozdał wszystkim małe zabawkowe samochody i kazał jeździć po narysowanych drogach. Po kilku przejechanych godzinach s. Makena pojechała do miejscowości Maua, aby podejść do egzaminu. Jakież było zdziwienie sióstr, kiedy wróciła z egzaminu i powiedziała, że ma prawo jazdy nie tylko na samochód osobowy, ale również na ciężarowy. Okazało się bowiem, że egzaminator po zdanym egzaminie na auto osobowe zapytał ją czy chce również zdawać na ciężarowe i tak po przejechaniu 300 metrów po prostej drodze s. Makena dostała prawo jazdy. Warto dodać, że razem z nią na kurs zapisało się mnóstwo kierowców matatu, którzy mimo że od dawna jeżdżą autem nie mają prawa jazdy.
Tutaj w korku się stoi
Jednak największym absurdem jest ruch uliczny, szczególnie w Nairobi. Nikt nie przestrzega tutaj jakichkolwiek zasad poruszania się, światła są tyko po to, aby były – nikt nie zwraca na nie uwagi. Jadąc samochodem w Nairobi większość czasu stoi się w korku. W Polsce samochody stojące w korku poruszają się bardzo powoli, w Kenii, kiedy jest korek po prostu stoi się w miejscu. Piesi również nie mają łatwo, aby przejść na drugą stronę ulicy są zmuszeni wchodzić na jezdnię i przemykać pomiędzy jadącymi samochodami. Jest to naprawdę niebezpieczne, ponieważ większość kierowców nie zatrzymuje się, aby pieszego przepuścić, nawet na światłach. Najciekawiej jest przechodzić po środku ronda – przeżyłyśmy i nie polecamy. Jednak najbardziej szalonym wynalazkiem na afrykańskiej drodze jest matatu. O matatu już kiedyś pisałyśmy, ale wtedy nie miałyśmy jeszcze dużego doświadczenia w poruszaniu się matatu po Nairobi. Matatu rzadko stoi w korku, bowiem kombinuje jak tylko się da, aby jak najszybciej dojechać do celu. I tak często z dwupasmowej drogi robi się droga pięciopasmowa. Najgorzej jest jednak, kiedy matatu jedzie pod prąd co zdarza się nagminnie. Ostatnio podróżowałyśmy właśnie takim szalonym matatu, większość drogi jechałyśmy pod prąd, pędząc wprost pod koła innych matatu albo ciężarówek. Podróż umilał nam dj Bunduki, który przerabia europejskie i amerykańskie piosenki dołączając do nich afrykański rytm. Tego absurdu nie da się jednak opisać  - to trzeba przeżyć.
Zmartwychwstanie
W Afryce każdy sposób zdobycia pieniędzy jest dobry, szczególnie jeśli chodzi o zdobycie pieniędzy od sióstr. W wiosce sąsiadującej z Laare mieszka pewien mężczyzna ze swoimi dziećmi. Mężczyzna kilka razy był chory i zawsze przychodził do sióstr po pomoc, a one zawsze pomagały pod warunkiem, że przyjdzie do nich pracować, jednak on nigdy nie przyszedł. Siostra powiedziała mu więc, że nigdy więcej nie da mu pieniędzy. Kilka tygodni temu mężczyzna został pocięty pangą (rodzaj meczety) i trafił do szpitala. Okazało się, że próbował ukraść miraa i został przyłapany. Tutaj za każdy pobyt w szpitalu trzeba zapłacić, a on nie miał na to pieniędzy. Po kilku dniach siostry dostały informację, że mężczyzna zmarł, a jego dzieci zostały bez opieki. Okazało się, że trzeba zapłacić za pobyt w szpitalu, inaczej rodzina nie dostanie ciała zmarłego i nie będzie mogła go pochować – zostanie pochowany w szpitalnej, zbiorowej mogile. Rodzina zaczęła zbierać pieniądze na odebranie ciała zmarłego, jednak ciągle było ich za mało. Po kilku dniach rodzina zgłosiła się po pomoc do misji. Wtedy siostry zapytały skąd rodzina weźmie pieniądze na pogrzeb, ponieważ zbierała tylko i wyłącznie na opłacenie rachunku za pobyt w szpitalu. Zadając pytanie: „jak go przewieziecie?, usłyszała w odpowiedzi: „sam przyjdzie”. Tym sposobem wyszło na jaw, że rodzina wymyśliła historię o śmierci, aby zebrać pieniądze na opłacenie rachunku za szpital, ponieważ mężczyzny na to nie stać. Na szczęście siostry zdemaskowały mężczyznę i nie dały mu żadnych pieniędzy. K i M

1 komentarz: