Ostatnio nasza wspólnota stała sie jeszcze bardziej międzynarodowa. Na kilka dni przyjechała do nas Luna, która pochodzi z Erytrei oraz trojka Włochów, którzy są sponsorami naszego najnowszego projektu. Toteż aktualnie w naszym domu posługujemy sie kilkoma językami: angielskim, włoskim, polskim oraz kimeru, stwarza to wiele zabawnych sytuacji. Jednak teraz więcej o projekcie, któremu zawdzięczamy wizytę Włochów. Otóż od niedawna s. Alicja postanowiła objąć pomocą matki ze swoimi małymi dziećmi. Takich matek w Laare jest mnóstwo. Z uwagi na małe dzieci nie są w stanie podjąć żadnej pracy, nie maja pieniędzy, a to przekłada sie na pogorszenie warunków życia ich całych rodzin. S. Alicja postanowiła, wiec włączyć je do projektu “Wirigiro”, dzięki temu będą mogły przychodzić do misji dwa razy w tygodniu, aby popracować, w zamian za to dostana jedzenie dla swoich rodzin. Dzieci w tym czasie będą przebywały w specjalnie na ten cel przygotowanym kąciku, w którym znajdzie sie miejsce do spania, przewijania, umycia, nakarmienia oraz zabawy. Dzięki temu dzieci będą bardziej zadbane, będą tez pod stała opieka medyczna, co pozwoli uniknąć wielu nękających je do tej pory chorób. W zeszłym tygodniu kilku robotników całymi dniami pracowało nad tym, aby stworzyć właśnie to miejsce. W sobotę wybraliśmy sie do Meru, aby zakupić wyposażenie do naszego kącika dla dzieci. Wróciliśmy totalnie obładowani zakupami. Nasze dzieciaki będą mogły bawić sie na dywaniku z kubusiem puchatkiem, matki wykąpią swoje pociechy w prawdziwej wanience, a niemowlęta będą spały w łóżeczku, a nie tak jak w swoich domach na workach po fasoli. Mamy nadzieje, ze wkrótce kącik będzie juz gotowy na przyjecie naszych małych przyjaciół. W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się jeszcze, aby zobaczyć ośrodek dla dzieci zakażonych wirusem HIV. Ośrodek, który jest sponsorowany przez Amerykanów i Włochów wywarł na nas ogromne wrażenie nie tylko po względem warunków, ale i organizacji. Dobrze, ze są miejsca w których te chore i często samotne dzieci mogą znaleźć pomoc i wsparcie. Kiedy dotarliśmy do domu juz czekali na nas nasi włoscy przyjaciele, którzy są zachwyceni efektem końcowym prac. K i M
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz