Dzięki ks. Dionizemu odbyłam dziś z S.M. Alicją niezwykłą podróż. Gdyby nie fakt, iż wyruszyłyśmy z Laare po to, by Siostra mogła się gruntownie przebadać w Meru, a potem w szpitalu św. Benedykta Cottolengo w Chaaria, dzień byłby po prostu cudowny! Tymczasem okazało się, że bez antybiotyku i leków na malarię się nie obędzie. Niemniej jednak w drodze do domu podziwialiśmy piękno kenijskich gór, plantacje herbaty i zachodzące słońce. Jest również nadzieja, że pod naszą czułą opieką S.M. Alicja rychło wróci do pełni zdrowia.
Szpital misyjny w Chaaria, podobno najlepszy w regionie, niczym nie przypomina nawet naszych miejskich szpitali. Sale są przepełnione, a chorzy leżą na bardzo skromnych posłaniach. Jednak pracujący w szpitalu włoscy lekarze bardzo szybko i sprawnie oraz z wielką troską przyjęli Siostrę i udzielili Jej fachowej pomocy. Znów mamy Bogu za co składać dziękczynienie, wszak okazał nam swoją miłość poprzez ludzi bezinteresownie świadczących nam dobro! Niech dobry Bóg im błogosławi! Deo gratias!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz