czwartek, 5 lipca 2012

Z wizyta u Shadracka i jego rodziny

Mungu akubariki!

Kolejny dzień powoli przechodzi do historii. Przed południem był czas na Mszę św., zabawę z dziećmi oraz mailowanie. Po obiedzie odwiedziłyśmy rodzinę, z której troje dzieci objętych jest przez nas pomocą. Matka tych dzieci wychowuje je samotnie. Ojciec zmarł i – zgodnie z tutejszym zwyczajem – pochowany jest w ogródku. W zbitym z desek domu jest jedno posłanie. Materac – ofiarowany tej rodzinie przez Siostry w grudniu, jest już częściowo zjedzony przez szczury. Poza prowizorycznym łóżkiem w chacie jest  jeszcze półka na naczynia. 

Do odwiedzenia tego domu skłoniła nas informacja otrzymana od dyrektora szkoły, o tym, że chłopiec w ostatnim czasie przestał przychodzić na zajęcia. Ten kilkunastoletni, dobrze uczący się uczeń, wyśmiewany przez kolegów - wyprowadził się z domu. Rówieśnicy śmiali się, że śpi razem z matką i rodzeństwem. Shadrack zamieszkał zatem u wujka, a jednocześnie zaniedbał naukę. Podczas wizyty Siostry zachęciły chłopca do powrotu do szkoły. Jednocześnie zapewniły go, że w miarę możliwości będą wspierały całą rodzinę. Wujek Shadracka zgodził się, by chłopiec pozostał u niego.




W Laare  jestem od tygodnia i widzę, jak zmienia się ono dosłownie na moich oczach. Tak się składa, że w tym właśnie czasie budowana jest asfaltowa droga prowadząca do wioski. Imponująca jest praca tutejszych drogowców – o wiele łatwiej niż w Polsce można bowiem zauważyć postępy w budowie, no i szerokość jezdni po prostu zdumiewa ;-)





Dziś po raz pierwszy zostałam poczęstowana trzciną cukrową, którą w Kenii żuje się tak jak cukierki. Widziałam też ogromną radość dzieci, które bardzo chętnie pozwalają się fotografować, lubią śpiewać polskie piosenki (uczę je piosenki pt. „Była sobie żabka mała”) i są naprawdę spragnione czułości, zabawy, prostego bycia razem.






Za wszelkie dobro, jakie jest tu i teraz moim udziałem, dziękowałam Bogu podczas pierwszoczwartkowej adoracji. Deo gratias!







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz